Gmina Kołobrzeg może stać się biznesowym Eldorado. Zduszone jako uzdrowisko miasto traci na rzecz gminy punkty u dużych sieci handlowych.

O tym, że mieszkańcy Kołobrzegu popierają budowę sieci wielkopowierzchniowych, nie trzeba nikogo przekonywać. Świadczą o tym również badania. 43,1% mieszkańców uważa, że brakuje sklepów wielkopowierzchniowych w branży spożywczej, 65,8% dostrzega brak sklepów wielkopowierzchniowych z branży odzież i obuwie, 49,1% w branży RTV/AGD, w branży meble i wyposażenie wnętrz w ocenie 66,2% mieszkańców, w branży sport i turystyka w ocenie 62,9% mieszkańców, w branży remontowo-budowlanej typu dom i ogród w ocenie 57,6% mieszkańców (dowiedz się więcej: przeczytaj).

Niestety, w Kołobrzegu na razie nie zanosi się na jakieś spektakularne transakcje związane z lokalizacją hipermarketów. Miasto zablokowało lokalizację galerii handlowej przy ul. Św. Wojciecha. Na razie, prezydent lobbuje za galerią na działce miejskiej przy ul. Mazowieckiej. Tymczasem, najlepiej radzi sobie z tym gmina Kołobrzeg. Stacje benzynowe powstają wokół Kołobrzegu, a kolejne są w planach. Gmina przygotowuje również tereny na sklepy wielkopowierzchniowe. Takowe tereny są przeznaczone w Kądzielnie, myśli się o powyższych w Zieleniewie, część terenów przekształcono w Budzistowie, ale teraz wójt przystąpił do zmiany w planie dla tej miejscowości. Chodzi o słynne 22 hektary w Budzistowie.

Sklepy wielkopowierzchniowe to nie tylko wpływy do budżetu. To także nowe miejsca pracy i nowe inwestycje: drogowe i infrastrukturalne. Wszystko wskazuje na to, że skorzysta na tym nie kto inny jak gmina Kołobrzeg. Zanim miasto zorientuje się w sytuacji i niczym ogromny kontenerowiec przystąpi do zmiany kursu, gmina będzie się cieszyć z wielkich inwestycji i wpływów do budżetu.