46-letnia kobieta gotowała potrawy wigilijne. W pewnym momencie wyszła z domu. Jej ciało w Parsęcie znalazła rodzina. Policja wyklucza działanie osób trzecich.
To był zwykły dzień dla jednej z rodzin w Kopydłówku. 46-letnia kobieta przygotowywała się do kolacji wigilijnej, w domu była rodzina, choinka, prezenty... Jak opowiadał nam jeden ze świadków, w pewnym momencie usłyszał krzyk i lament. - Prawdopodobnie córka tej kobiety znalazła ją w rzece. Chyba wyszła za nią, ale było już za późno - komentuje jeden z mieszkańców. Na ciele kobiety nie było obrażeń, a policja wstępnie wykluczyła działanie osób trzecich.
Wiadomo, że kobieta wyszła z domu. Padał deszcz. Nie założyła butów, przydeptała pięty. Tak szła stromą skarpą nad Parsętę, która płynie niedaleko domu. Przeszła strumyk, i brodząc pośród jesiennych liści dotarła nad brzeg. Poziom wody jest wysoki, po prostu weszła do rzeki. Ciało przepłynęło około 50 metrów od miejsca, gdzie znaleziono buty. Kobieta utonęła.
Gdy przyjeżdżamy na miejsce tragedii, nad rzeką są już ochotnicy z Gościna i strażacy z Kołobrzegu. Boją się przyciągnąć ciało, decydują się wejść do wody. Na miejscu pojawił się też ksiądz Michał Horyd z parafii w Gościnie, modli się za duszę zmarłej. Na skarpie, 100 metrów dalej, siedzą najbliżsi kobiety. Są w szoku. Kobieta nie leczyła się psychiatrycznie, rodzina nie miała problemów. Nie wiadomo, dlaczego kobieta postanowiła odebrać sobie życie i to w wigilię.
UWAGA!
Komentarze są prywatnymi opiniami Czytelników, za które redakcja nie ponosi odpowiedzialności. Publikowanie jest jednoznaczne z akceptacją regulaminu. Jeśli jakikolwiek komentarz narusza obowiązujące prawo lub zasady współżycia społecznego, prosimy o kontakt poczta@miastokolobrzeg.pl. Komentarze niezwiązane z artykułem, naruszające regulamin lub zawierające uwagi do redakcji, będą usuwane.
Komentarze zostaną opublikowane po akceptacji przez moderatora.