Mężczyzna został zabrany z Łobza. Miał trafić do szpitala na oddział psychosomatyczny. Ale gdy karetka się zatrzymała, uderzył sanitariusza i uciekł.
Korespondencja naszego fotoreportera z sąsiednich Gryfic. 28-letni Damian L. zanim znalazł się w ambulansie, spotkał się z rodziną. Był jednak dziwnie pobudzony i agresywny, stąd wezwana na miejsce policja poprosiła o pomoc Pogotowie Ratunkowe. Mężczyzna jednak podczas transportu uciekł, wcześniej uderzyła sanitariusza, a ślad po nim zaginął. Pacjent odnalazł się dziś około godziny 2 w nocy. Siedział na dachu kamienicy w Gryficach i krzyczał, od czasu do czasu rzucając dachówkami to w mieszkańców, to w policjantów.
Na miejsce wezwano większą grupę policji, w tym antyterrorystów, strażaków, w tym z Kołobrzegu przyjechał wóz ze skokochronem. Przybyli także ratownicy. I tak czekali sobie razem z Damianem L. ponad 12 godzin. Ten miał różne pomysły. A to domagał się zwrotu długu o kuzyna, a to majtek jednej z policjantek. Na miejsce przywieziono matkę chłopaka, ale ta też nie była w stanie nakłonić syna do zejścia. Następnie chłopak wyciągnął laptopa i sobie na nim grał, - na dachu oczywiście.
Upał dawał się jednak we znaki. Rozmawiający z policyjnymi negocjatorami chłopak poprosił o wodę i snickersa. Dostał je. Gdy zjadł baton, zachciało mu się palić. Te chwilę wykorzystali negocjatorzy, którzy za dwa zapalone papierosy nakłonili chłopaka do wejścia do kosza strażackiej drabiny. Został przetransportowany na dół, skąd w asyście policji trafił na właściwy oddział szpitala.
UWAGA!
Komentarze są prywatnymi opiniami Czytelników, za które redakcja nie ponosi odpowiedzialności. Publikowanie jest jednoznaczne z akceptacją regulaminu. Jeśli jakikolwiek komentarz narusza obowiązujące prawo lub zasady współżycia społecznego, prosimy o kontakt poczta@miastokolobrzeg.pl. Komentarze niezwiązane z artykułem, naruszające regulamin lub zawierające uwagi do redakcji, będą usuwane.
Komentarze zostaną opublikowane po akceptacji przez moderatora.