Sąd przywrócił już do życia pana Marka, ale procedura trwała 2 miesiące, zanim administracyjnie znowu ożył. Cała historia byłaby zabawna, gdyby nie trudności, jakie miał kołobrzeżanin.
Kilka miesięcy temu, przed jednym z marketów znaleziono ciało. Przypisywano je osobie bezdomnej, ale danych nikt, na czele z Policją, ustalić nie potrafił. Funkcjonariusze się zawzięli, bo w kostnicy przechowywano ciało nieznanej osoby i wreszcie natrafili na brata pana Marka. Jak mówi Tomasz Kwaśnik, oficer prasowy komendanta powiatowego Policji w Kołobrzegu, bratu pokazano ciała, a on rozpoznał w nim pana Marka. Jego tożsamość potwierdziły również dwie inne osoby. Sprawa została więc zamknięta. Ruszyła administracyjna machina.
W międzyczasie, pana Marka zaczęły spotykać dziwne wypadki. - Bankomat zabrał mi na przykład kartę - opowiada kołobrzeżanin. Ale to nie koniec. Wreszcie, na ulicy spotkał swojego syna, która z Chorzowa przyjechał na pogrzeb... ojca. - Syn opierniczył mnie tak zdrowo za to, że takie żarty sobie stroję. Aż usiadłem z wrażenia - opowiada pan Marek. Okazuje się, że nie utrzymuje on kontaktów z rodziną, był trzykrotnie żonaty, teraz miesza na stancji. Stąd jego brat się pomylił, ale też sprawy nikt nie zbadał.
Gdy sprawa wyszła na jaw, na dzień przed ceremonią, wstrzymano kremację znalezionego mężczyzny. Później, rozpoznała go żona. A pan Marek? Musiał wszystko odkręcić, łącznie z emeryturą. Prokuratura Rejonowa w Kołobrzegu wniosła do sądu o jego przywrócenie do żywych.
UWAGA!
Komentarze są prywatnymi opiniami Czytelników, za które redakcja nie ponosi odpowiedzialności. Publikowanie jest jednoznaczne z akceptacją regulaminu. Jeśli jakikolwiek komentarz narusza obowiązujące prawo lub zasady współżycia społecznego, prosimy o kontakt poczta@miastokolobrzeg.pl. Komentarze niezwiązane z artykułem, naruszające regulamin lub zawierające uwagi do redakcji, będą usuwane.
Komentarze zostaną opublikowane po akceptacji przez moderatora.