"Hej, Gromek! Seba się wstydzi!" - takimi hasłami skandowali kibice podczas meczu na otwarcie stadionu. Jeśli ktoś chciał imprezy na otwarcie, to nie wyszło...

Na początku miało być hucznie i świątecznie. Wraz z upływem czasu ranga otwarcia stadionu spadła zaledwie do meczu Kotwica Kołobrzeg - Lech Poznań. W dodatku Lech wystąpił w podrzędnym składzie, a mecz był jedną wielką nudą. Ostatecznie drużyna z ekstraklasy zremisowała z drużyną z III ligi 1:1. Jeśli jednak takim meczem miasto chciało się zapromować, jeśli chciało pokazać mieszkańcom, że mamy oto świetny obiekt, to efekt wyszedł odwrotny, niż zakładany.

Tłumy ludzi, setki kibiców przez całą pierwszą połowę wchodziły na stadion. Ludzie przeklinali organizatorów, prezydenta i oczywiście PZPN. Trudno im się dziwić, skoro przepuszczano około 2 osoby na minutę, a stadion może pomieścić ponad 3 tysiące osób. O wiele szybciej szło zapełnienie trybuny A (wiadomo: VIP-y). Trybuna B zapełniała się leniwie. Bilet, dowód osobisty i kontrola tego co wnosi się na stadion. Gdy o 18.00 rozpoczął się mecz, setki ludzi nadal tłoczyły się przed kasami. Wiele osób odchodziło z kwitkiem. Biletu nie wolno było odstąpić, a osoby zameldowane w Poznaniu, na przykład kuracjusze, na stadion wejść nie mogły.

Kilka chwil po rozpoczęciu meczu odezwali się kibice, którzy na stadion nie weszli. "Hej, Gromek! Seba się wstydzi!", "Hej, Gromek! Ch... nie otwarcie!" czy "Gromek! wybory w plecy" - to tylko niektóre hasła wykrzykiwane przez kibiców. Pierwsza połowa odbyła się bez jakiegokolwiek niemal dopingu, dopiero pod koniec zaczęto wpuszczać kibiców, ale to atmosfery nie poprawiło. Wręcz przeciwnie, bo gdy fani krzyczeli: "Piłka nożna! Dla kibiców!", ludzie bili brawo.

W sobotę, na stadionie zostanie odsłonięta tablica poświęcona ś.p. Sebastianowi Karpiniukowi.


KOMENTARZ
Irytacja mieszkańców przekroczyła dziś granice bezpieczeństwa. Ludzie klęli, odgrażali się organizatorom, krzywym okiem patrzyli na policjantów, którzy znieśli spod płotu nic nikomu nie szkodzącemu kibica. Sam zostałem zaatakowany werbalnie przez jakiegoś człowieka zza płotu, bo rzekomo zasłaniałem mu mecz, choć w tym miejscu nie miał on prawa stać. Zwrócenie uwagi tylko pogorszyło sytuację. Całą ekipę pogoniła policja. Ale znalazł się też niezwykle uprzejmy kibic, który położył się pod płotem i obserwował mecz. Policjanci nawet go nie ostrzegli, tylko wynieśli. Wściekli jak osy kibice, zirytowani mieszkańcy, niezadowoleni turyści. W dodatku mecz na poziomie IV ligi. Piszę te słowa równie zirytowany, bo dziś, razem z kolegami dziennikarzami zostałem nazwany "dupowłazem Gromka" i to tylko dlatego, że ja wszedłem na stadion dzięki akredytacji, a ktoś przez bilet musiał czekać na swoją kolej w kilkumetrowej kolejce. Nie wiem, kto jest za to, co dzisiaj się stało, odpowiedzialny. Wiem, że mecz, to święto kibiców, a taka uroczystość jak dziś, trafia się raz na 50 lat. Ale o takim otwarciu po prostu chce się zapomnieć.

Robert Dziemba